czwartek, 31 marca 2011

"Zachłysnąć się"

Temat tego posta jest dość ogólny i wcale niemedyczny jakby to mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Mam na myśli zachłyśnięcie się krajem i w moim przypadku dotyczy to nie tylko Szwecji w której zamieszkałam parę lat temu.
Chwilowo (to już trwa ponad 2 lata) zachłyśnięta jestem Turcją, a szczególnie Stambułem. W zeszłym roku, w styczniu zachłysnęłam się Malezją, a szczególnie wyspą Langkawi, której piękno i spokój porwały mnie od pierwszych chwil stąpnięcia po tej malezyjskiej ziemi.
Szwecją zachłysnęłam się przez przypadek, całkiem niechcący. Swego czasu wiele podróżowałam do Finlandii, a wtedy jeździło się przez Stockholm. Droga była długa i kręta, najpierw około 18 godzin z Gdańska, poźniej cały dzień oczekiwania na kolejny prom do Turku w Finlandii.
Stockholm wywarł na mnie ogromne wrażenie i zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Teraz po latach nie wiem w czym się zakochałam, trudno mi to zdefiniować i może dlatego chcę to opisać.
Ludzie wydawali mi się tacy radośni w tym mieście, stolicy szwedzkiej krainy, że wtedy nie mogłam uwierzyć, że tak można. Młodsza o wiele bylam, więc pewnie dlatego. :) "Swego nie znacie, a obce chwalicie" może mi tutaj ktoś wytknąć... Cóż... Szczecin na tamten czas, moje miasto rodzinne, wydawał mi się taki ponury i przygnębiający.
Poza tym, ten ich język. Wydawał się melodyjny, mówiłam wtedy znajomym: "brzmi tak fajnie jakby mieszanka angielskiego, niemieckiego i francuskiego". No, ale jak może brzmieć inaczej, jeśli co trzecie słowo jest "zeszwedzone" i pochodzi z któregoś z tych języków. Do tego, gdy dołożymy tę szwedzką melodię, to nagle szwedzki okazuje się być najpiękniejszym językiem świata.
I ta pewność siebie kipiąca na ulicy od wielu osób. To było mi całkowicie nieznane wtedy. Spodobało mi się i ja szara myszka ze Szczecina też tak chciałam! Raz w życiu poczuć się pewnie, nie zastanawiając zbyt długo, nie myśleć za wiele "a co będzie, gdy zrobię tak albo tak". Nierzadko czekaliśmy na kolejny prom na "City Terminalen", który znajduje się w centrum miasta i stąd odjeżdżają autobusy na lotniska sztokholmskie. Napatrzyłam się więc na stewardessy i resztę załogi, ponadto bogatych pasażerów, których wtedy było stać na przelot regularnymi liniami lotniczymi. To nie był jeszcze czas tanich linii lotniczych.
Później wracaliśmy z Finlandii do Polski, to już nie było takie ekscytujące, bo nie było długiego czasu oczekiwania na kolejny środek transportu, więc nie było kiedy podziwiać tego pięknego kraju i jego ludzi.
Po takim wyjeździe był ekscytujący czas oczekiwania na kolejny wyjazd, aby móc patrzeć, słuchać ludzi z tego pięknego kraju.
Po tych kilku latach mieszkania tutaj stwierdzam wszem i wobec, że się bardzo pomyliłam. Co nie znaczy, że zaraz będe narzekać, biadolić, skomleć i nie wiem co jeszcze, że jak mi jest źle. Nie!
Nie da rady przestrzec ludzi przed zachłyśnięciem, bo ci którzy mają ku temu predyspozycje, czyli ci wszyscy bardziej wrażliwi, którzy mają marzenia i oczekują czegoś innego od życia, niestety zawsze ulegną tej fazie.
Bardzo lubię się zachłysnąć, bo wtedy czuję, że żyję i mam cel w życiu, np. pojechać znowu i doznać ponownie tego uczucia. To jakby wchodzi w skład życia. I tyle. Jak nazwać osobę znajdującą się w takiej fazie? "Zachłyśnięta"? Zachłyśnięty"? :)

niedziela, 27 marca 2011

Şakşuka (Shakshuka) czyli opowieść o znienawidzonej oberżynie

I znowu kuchnia turecka. Bo ja jeszcze nie wróciłam do rzeczywistości, tak całkowicie.  :)

Şakşuka stanowi jedną z wielu meze tureckich czyli podawana jest zazwyczaj jako przystawka. Jest przygotowywana głównie z pomidorów, papryki i oberżyny. A oberżyna właśnie, inaczej psianka podłużna (Solanum melongena), to warzywo, którego nie polubiłam od razu. I wcale nie mam na myśli walorów smakowch, bo absolutnie uwielbiam oberżynę, ale jeśli ktoś inny ją przygotuje. :)

Podejść do tego warzywa było kilka, jak nie kilkanaście i chyba w końcu pojęłam o co chodzi. :) Bo oberżyna jest jak gąbka, chłonie niesamowicie tłuszcz. Dlatego bardzo łatwo uzyskać jest z niej potrawy ociekające tłuszczem, które nie smakują tak jak powinny. W takich przypadkach problemem jest nie to, że potrawa jest tłusta, lecz to, że oberżyna przesiąknęła nie tym tłuszczem co powinna.

Oberżynę smaży się zazwyczaj na oleju słonecznikowym, ale później trzeba się postarać, aby ten olej wydobyć, bo jednak oberżyna najlepiej smakuje z oliwą z oliwek extra virgin.
Ale to nie jedyny problem. Niestety.
Moje pierwsze potrawy zawierające oberżynę były nie tylko tłuste, ale też gorzkie. Nie wiedziałam po prostu, że przed smażeniem oberżynę należy wymoczyć w wodzie z solą, aby pozbyć się tej goryczki.
Gdy pojęłam to w końcu to uzyskałam nareszcie shaksukę, która smakuje tak jak powinna. Nawet `Turek domowy` uznał wreszcie, że zjadł shakshukę. Alleluja! :)

Wiele przepisów na Shakshukę zawiera ziemniaki, jednak zdaniem domowego tureckiego eksperta smakowego, cukinia jest o wiele lepszym dodatkiem. Jeśli jednak decydujemy się na ziemniaki, to wtedy lepiej uważać z ilością ziemniaków, bo można przedobrzyć i otrzymać calkiem inną potrawę.

Składniki:

1 duża oberżyna, pokrojona w kostkę
1 mała cukinia, pokrojona w kostkę
1 papryka cubanelle, pokrojona w kostkę
2 duże ząbki czosnku, posiekanego bardzo drobno
3 duże dojrzałe pomidory, obrane, pokrojone w kostkę
sól
oliwa z oliwek, około 3 łyżek
olej słonecznikowy do smażenia - około 0,5 cup
posiekana natka pietruszki

Przygotowanie:

Namoczyć oberżynę w posolonej wodzie na 20 - 30 minut. Odcisnąć i wysuszyć ręcznikami papierowymi.
Na patelni usmażyć oberżynę, cukinię i paprykę. Wyłożyć na ręczniki papierowe, aby odsączyć nadmiar tłuszczu.
Na osobnej patelni zagrzać łyżkę oliwy z oliwek. Podsmażyć czosnek do czasu gdy zacznie pięknie pachnieć, uważać, aby nie zbrązowiał za bardzo. Dodać pomidory pokrojone w kostkę i smażyć na średnim ogniu około 10 minut.
Dodać usmażone warzywa do pomidorów i podsmażyć, ostrożnie mieszając kolejne 2-3 minuty. Posolić.
Przełożyć do miseczki. Polać po wierzchu resztą oliwy z oliwek. Posypać natką pietruszki.
Podawać schłodzone lub w temperaturze pokojowej.

Smacznego! :)

sobota, 26 marca 2011

Tureckie ciasto szpinakowe (Ispanaklı Kek)

Tureckiej przygody kulinarnej ciąg dalszy. :)
Podobnie jak z "kobiecymi udami", tak również w tym przypadku, zaintrygowała mnie nazwa. Szpinak w cieście? Jak najbardziej... Ale że na słodko?
Przepis na to ciasto znalazłam u Binnur, na jej stronie: Binnur's Turkish Cookbook
Binnur proponuje tylko ubitą śmietanę na wierzch ciasta. Jednak mnie się wydaje, że powinno być coś więcej smakowo ;) Miłej zabawy ze szpinakiem na słodko! :)


Składniki:

500 gr liści szpinaku świeżego, dokładnie wypłukanego i wysuszonego
3 jajka
1,5 cup (ok. 375 ml) cukru
0,5 cup (125 ml) oliwy z oliwek, extra virgin
2 łyżki soku z cytryny
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
2,5 cup (ok. 670 ml) mąki pszennej, przesianej
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Krem na wierzch ciasta:

0,5 cup słodkiej śmietanki do ubicia, najlepiej 40%
0,5 cup serka typu Philadelphia
30 gr masła w temperaturze pokojowej
cukier puder z prawdziwą wanilią, ok. 3 łyżek

Przygotowanie:

Nastawić piekarnik na 180 stopni C.
Rozdrobnić szpinak, tak aby powstało coś na kształt puree szpinakowego. Ubić jajka z cukrem. Dodać oliwę z oliwek, sok z cytryny, ekstrakt waniliowy i dodać szpinakowe puree. Dodawać po trochu mąkę i proszek do pieczenia. Dokładnie wymieszać na jednolitą masę.
Formę do pieczenia wysmarować masłem i posypać mąką.
Piec około 30 minut, sprawdzić patyczkiem drewnianym czy ciasto jest w środku upieczone. Podpiec ewentualnie chwilę dłużej. 

Ostudzić ciasto w formie. Przygotować krem. Najpierw ubić lekko śmietanę. Dodać nastepnie masło i ser, na końcu dodać cukier, Ilość cukru w kremie zależy od gustu. Ja nie szczególnie lubię przesłodzone kremy.
Odkroić kawałek ciasta z brzegu, pokruszyć na talerzu.
Posmarować ciasto kremem i posypać zieloną kruszonką z ciasta.
Schłodzić całość w lodówce.

Smak ciasta jest dość specyficzny, ale nie aż tak bardzo szpinakowy. Myślę, że kolor ciasta stanowi główny punkt programu ;)

Smacznego!

wtorek, 22 marca 2011

Yerebatan Saray Sarnıçı

Basilica Cistern w Istanbule
Ciekawe miejsce, podobno miejscowi chodzą się tam chłodzić w lecie - zaszłyszane od miejscowego Turka.

niedziela, 20 marca 2011

Kadınbudu Köfte

Kadınbudu Köfte lub "Ladies Thighs" Croquettes to kotlety nazywane "kobiecymi udami". Nie przeczę, że postanowiłam zrobić je ze względu na szczególną nazwę. W kuchni tureckiej nierzadko można spotkać ciekawe nazwy nawiązujące do seksualności czy kobiecych części ciała. Dlatego istotne jest formowanie tychże kotlecików, aby uzyskać właśnie te kobiece uda ;)
Smakowo zbliżone są do polskich kotletów mielonych, jednak zawartość jest bardziej zwięzła, pewnie ze względu na zawartość sera feta. 


Składniki:

750 g mielonego mięsa wołowego
1 cup (250 ml) ugotowanego ryżu
1 duża cebula, bardzo ładnie posiekana
0,5 cup (125 ml) beyaz peynir (ser typu feta)
0,25 cup ładnie posiekanej natki pietruszki
1 łyżka posiekanego świeżego koperku
sól
świeżo zmielony czarny pieprz
2 duże jajka
mąka pszenna
olej do głębokiego smażenia

Przygotowanie:

Mięso, ugotowany ryż, cebulę i ser zmielić lub używając blendera wymieszać do uzyskania gładkiej masy.
Dodać pietruszkę, koperek, sól i pieprz oraz lekko ubite jajko. Wymieszać całość na jednolitą masę.

Drugie jajko lekko rozbełtać w głębszym talerzu. Na drugim płaskim talerzu przygotować mąkę.
Rozgrzać olej na patelni.



Formować kotlety wielkością i kształtem przypominających jajko (kobiece uda ;) ) Obtoczyć najpierw w jajku, a później w mące. Smażyć aż będą złotobrązowe. Podawać ze smażonymi ziemniakami.

Smacznego! :)

Cacık czyli jogurt, ogórek i czosnek

Czymże jest ten cacık? Myślę, że nie popełnię "faux pas" jeśli zrobię porównanie do greckich tzazików. Ta wersja jest bardziej znana w świecie. Cacık jest również przystawką lub dodatkiem w Turcji, szczególnie do mięs, jednak to co różni cacık od tzazików to przede wszystkim jego konsystencja. Wersja turecka jest bardziej płynna, ponieważ dodaje się wody. Ponadto jest bardziej łagodna od greckich tzazików.

Składniki: 

1 duży ząbek czosnku, zmielony
1 cup (ok. 250 ml) startego na tarce ogórka lub pokrojonego w malutką kostkę
1,5 cup (ok. 370 ml) tureckiego jogurtu
0,5 cup (120 ml) wody
Oliwa extra virgin
Świeży koperek lub/i świeża mięta
Szczypta soli

Przygotowanie:

Wodę, jogurt, czosnek i sól wymieszać w misce najlepiej drewnianą łyżką, tak aż wszystkie składniki dobrze się połączą. Dodać ogórka, koperek i/lub miętę.
Podawać jako przystawkę lub dodatek do mięs w małych miseczkach, polewając na wierzchu łyżką oliwy.

Smacznego! :)

Hummus albo humus - wersja turecka

Przepisów na Hummus jest ogromna ilość, pochodzą z różnych stron Środkowego-Wschodu. Robiłam wiele razy, ale dzisiaj, uzyskałam hummus o takim smaku i takiej konsystencji który przypomina mi ten który jadłam wiele razy w Turcji. W końcu! Praktyka czyni mistrza. Ten kto to powiedział nie mylił się. Najważniejsze to nie poddawać się.
Hummus w Turcji jest zazwyczaj przystawką do obiadu czy kolacji lub stanowi tylko jej część. Jest również świetny w roli dodatku do mięs czy surowych warzyw. Może być też smarowidłem do pity.
Uwielbiam to połączenie pasty sezamowej, ciecierzycy, cytryny i kuminu. Za pierwszym razem nie zachwycałam się jakoś szczególnie, ta miłość do tej potrawy rozwijała się dość powoli. 



Składniki:

1 cup (250 ml) ciecierzycy z puszki, umytej i obranej
2 ząbki czosnku
sok wyciśnięty z jednej cytryny
1 czubata łyżeczka kuminu
około 1/2 cup (125 ml) pasty tahini (pasty sezamowej)
100 ml ciepłej wody
(łyżka oliwy z oliwek - niekoniecznie)
sól
pieprz 


Przygotowanie:

Bardzo ważnym jest, aby ciecierzyca była obrana. Zadanie obrania ciecierzycy może wydawać się dość karkołomne. Nie jest to jednak takie trudne, jeśli ciecierzycę zalejemy ciepłą wodą i w tej wodzie bedziemy ją obierać. Bardzo polecam ten sposób.
Gdy już ciecierzyca jest obrana to wszystkie składniki należy wymieszać, najlepiej w blenderze tak aby uzyskać jednolitą masę w postaci pasty. Posolić i popieprzyć według gustu. Jeśli hummus jest zbyt gęsty to należy dodać nieco więcej wody.

Podawać schłodzony.
Smacznego! :)

sobota, 19 marca 2011

Naleśniki najlepsze na świecie

Ktoś może pomyśleć...phi... też mi coś! naleśniki!... jednak naleśniki Pani Anieli Rubinstein są po prostu najlepsze na świecie. Robię naleśniki tylko i wyłącznie według tego właśnie przepisu. Dlaczego? Bo się nie przyklejają do patelni i ponadto smakują po prostu jak naleśniki :)
Przepis na te naleśniki pochodzi z książki pt. "Kuchnia Neli" Anieli Rubinstein i według niego wychodzą najlepsze na świecie naleśniki.


Składniki:

1 szklanka mąki (ok. 200 g)
1 szklanka mleka (1/4 litra)
3/4 szklanki gęstej śmietany
1/4 łyżeczki soli
2 jajka
ok. 3 łyżek stołowych zmiękczonego masła

Przygotowanie:

Mąkę, mleko, śmietanę i sól ubić najlepiej mikserem. Gdy wszystkie składniki się połączą, nie przerywając ubijania, dodać jajka. Odstawić na około 30 minut, aby ciasto na naleśniki odpoczęło.

Rozgrzać masło na patelni, oczywiście tylko mały skrawek masła i smażyć naleśniki. Zazwyczaj z tej porcji wychodzi około 10-12 naleśników. Zależy od tego jak grube naleśniki smażymy.


Moje ulubione, absolutnie najlepsze naleśniki to te z dżemem truskawkowym i śmietaną. Mniam!
Nadzienie zależy od gustu, jednak jeśli robimy naleśniki ze słodkim nadzieniem to polecam dodać szczyptę cukru do ciasta naleśnikowego. Naleśniki smakują wtedy nieco lepiej.


Smacznego! :)

niedziela, 13 marca 2011

Zaniedbany blog

Wiedziałam od początku, że to nie będzie łatwe zadanie prowadzić bloga. Dawno mnie tu nie było. Zdążyłam w tym czasie pojechać do Polski na święta i wrócić, ponadto odwiedzić Stambuł w największą chyba z możliwych, niepogodę i wrócić.
Nic na to nie poradzę, że jestem zakochana po uszy w tym mieście. Chwilowe zauroczenie Orientem? Niestety przez niepogodę wiele nie zwiedziłam. Śnieg padał i wiało za bardzo aby statkiem się gdzieś wybierać. Tak więc niestety pozostałam na europejskiej stronie. Jednak mało kto posiada zdjęcia Niebieskiego Meczetu w śniegu.
'Mój' Turek twierdzi, że powinnam koniecznie się wybrać w maju. On się wybiera do Ankary, a ja niekoniecznie lubię stolicę. Zbyt młode to miasto dla mnie.
Albo po prostu zachłysnęłam się Stambułem i dopóki mi nie przejdzie, to będę tam wracać z uporem maniaka.