Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mozarella. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mozarella. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Krokiety ziemniaczane z parmezanem i bazylią

Dawno mnie tutaj nie było. Wszystko przez chwilowe rozjazdy. Ponadto przeziębienie i mnie dostało tej jesieni, a myślałam już, że nie się nie dam. Nawet chęć do gotowania, pieczenia i w ogóle podniesienie garnka graniczy chwilowo z cudem. Tak więc dzisiaj coś bardzo lekkiego nie tylko w przygotowaniu, ale nawet w swojej końcowej formie.
Nie jestem fanką ziemniaków jako takich, ale wszelkie przetwory jak właśnie krokiety czy zapiekanki ziemniaczane zawsze do mnie przemawiały. W przypadku posiadania nadmiaru ziemniaków to naprawdę bardzo wygodne danie, na pozbycie się nadmiaru. :)


Porcja 10 krokietów

Składniki:

ok. 1 kg ziemniaków
2 łyżki startego parmezanu
2 łyżki startego sera żółtego (lub dodatkowe 2 łyżki startego parmezanu)
2 łyżki masła
2 łyżki posiekanej świeżej bazylii
1 łyżka posiekanej świeżej natki pietruszki
2 żółtka
ok. 200 g sera mozarella, pokrojonego w kostkę
sól
czarny pieprz

panierka:

kilka łyżek mąki
1 całe jajko, lekko roztrzepane
kilka łyżek bułki tartej

olej słonecznikowy

Przygotowanie:

1. Obrać ziemniaki i ugotować do miękkości.

2. Ugotowane ziemniaki rozgnieść na pure, dodać masło, bazylię, natkę pietruszki, sól i czarny pieprz do smaku.

3. Ostudzić masę ziemniaczaną i dodać żółtka oraz oba rodzaje serów.

4. Formować krokiety o długości około 8 cm, do środka każdego włożyć kawałek mozarelli.

5. Obtoczyć każdego krokieta w mące, następnie zanurzyć w roztrzepanym jajku i obtoczyć w tartej bułce.

6. Smażyć na gorącym oleju z obydwu stron.

7. Usmażone krokiety przełożyć na papierowy ręcznik, aby pozbyć się nadmiaru oleju z patelni.

8. Podawać na ciepło jako samodzielne danie lub jako dodatek do obiadu.



Smacznego!

czwartek, 23 czerwca 2011

Cunard

No właśnie, co to takiego? A dokładnie Cunard Line to brytyjskie przedsiębiorstwo żeglugowe obsługujące statki wycieczkowe takie jak Queen Mary czy Queen Elizabeth. Dzisiaj do Stockholmu zawitał zwodowany w 2007 roku Queen Victoria.



Ponieważ raz do roku bywamy na jakimś rejsie i zawsze kupujemy bilety w jednym biurze turystycznym, więc z tej też okazji zapraszani jesteśmy na lunch na któryś ze statków, który ma akurat przystanek w Stockholmie. Biuro przysyła nam listę statków z datami, kiedy przybywają do Stockholmu. Trzeba podać kilka opcji i zostaje się zakwalifikowanym lub też nie na któryś ze statków.
Moja turecka połowa jest swego rodzaju wielbicielem wszelkiego rodzaju rejsów na tych wycieczkowcach, tak więc nie ma przebacz, co najmniej raz do roku gdzieś płyniemy. Na szczęście jest on nie tylko wielbicielem, ale także specjalistą od wyszukiwania niskich cen na tego rodzaju podróże. Jakoś tak wychodzi zawsze, że rejsy rezerwujemy zazwyczaj od tego samego, dużego biura turystycznego w Stockholmie. Dzięki temu zapracowaliśmy na rabaty i kolejne lunche na statkach. :) Baki ogromnie chciał zobaczyć Cunarda od środka, poczuć trochę luksusu i dzisiaj miał tę okazję. Pogoda trochę nie dopisała, bo przemokliśmy do suchej nitki zanim dotarliśmy do portu.

No ale co dokładnie z tym Cunardem... Co roku zaznaczaliśmy na liście, że chcielibyśmy zobaczyć od środka któryś ze statków Cunarda i zjeść tam lunch. Jednak co roku jest tylu chętnych na zobaczenie Cunarda, że niestety dotychczas nam sie nie udawało. Były inne statki, m.in. amerykańsko-norweska firma Royal Carribbean, któremu pozostaniemy lojalni. :) Była też włoska Costa, z którą płynąć już chyba raczej nie chcemy (m.in. powodu braku pomidorów na śniadanie :) ). Ale o tym kiedy indziej.
No i dzisiaj udało nam się, w końcu, odwiedzić jeden ze statków Cunarda - Queen Victoria. Powiem krótko, żadna rewelacja. Wystrój statku bardzo angielski, powiedziałabym raczej staro-angielski. Wszystko w brązach, drewnie i złocie. Jak na mój gust to trochę zbyt jednolite, nie ma za bardzo na czym "oka zawiesić".
Rejsy na statkach Cunarda są jedne z najdroższych na świecie i po dzisiejszym oglądaniu statku nie rozumiem dlaczego są takie drogie.



Zawsze przed lunchem robiony jest tzw. "visning" czyli zwiedzanie statku. Jakiś manager ze statku oprowadza przed lunchem całą grupę opowiadając o statku, próbując, oczywiście, jak najlepiej "sprzedać produkt". Pani, która nas oprowadzała opowiadała o statku używając ciągle tych samych słów "this is very popular here, as well", nie ważne o której części statku opowiadała. Ponadto co chwilę opowiadała, że za coś trzeba zapłacić extra. Na przykład, aby dostać miejsce w loży w teatrze to trzeba zapłacić 70 dolarów za osobę za wieczór.



Ponadto na statkach Cunarda są dwie klasy, z czym nie spotkałam się wcześniej na rejsach. To oznacza, że osoby z niższej klasy nie mogą korzystać z części dla tej lepszej klasy. Tak więc osoby klasy 1 mają zapewnione własne restauracje, własny night club itd. Zabawne, że za korzystanie z tej własnej części muszą dodatkowo zapłacić. Na pewno grupa docelowa klasy pierwszej na tych statkach jest dokładnie określona i mowa tutaj jest niewątpliwie o osobach bardzo bogatych.
Nasze wrażenie po odwiedzinach dzisiejszych jest takie, że nie skorzystamy i nie popłyniemy z Cunardem. Taki nowoczesny Titanic, gdzie średnia wieku wśród gości to 70 lat. Może za jakieś 25 lat zechcę popłynąć z tą firmą, ale na pewno nie teraz. Cóż, turecka połowa, również doznała rozczarowania. W porównaniu do statków Royal Carribean to naprawdę żadna rewelacja, szczególnie, gdy Royal oferuje więcej i za połowę tej sumy którą proponuje Cunard. Ponadto nie ma dodatkowych opłat na Royalu, kupuje się bilet i nie trzeba więcej za wiele myśleć i jakiś dodatkowych kosztach na statku. A poza tym średnia wieku na Royalu to 40 lat.)
Na statku jest tylko jeden mały basen, do którego nie można skakać (patrz ostrzeżenie! :) ). Zdziwiłabm się, gdyby ktoś zechciał skakać do tego basenu.  Poniżej widok na Stockholm ze statku. 





 A co było na lunch? Menu poniżej... (Zdjęcia jedzenia takie sobie, bo mój aparat nie wyrabia w pomieszczeniach i podczas pstrykania należy wstrzymać oddech :) )

Zamówiliśmy różne dania, aby móc popróbować wszystkiego po trochu.
Na przystawkę wzięłam szparagi z mozarellą. I bez zachwytów.


Pieczone grzyby z krabem na przystawkę jako drugi wariant... Ciekawe smaki...

 Danie główne to łosoś z krewetkami i szpinakiem... Ależ się najadłam, to była porządna porcja i łosoś świetnie upieczony...

Polędwica wołowa z warzywami. Bardzo smaczne. :)



 Lub tarta z jabłkami i lodami waniliowymi...


Statki Cunarda polecam wszystkim, którzy nie mają co robić z pieniędzmi i bardzo lubią luksus, no i angielski styl. :)

niedziela, 3 kwietnia 2011

Zapiekanka cukiniowo - ziemniaczana (Fırında Kabak-Patates Püresi)

I znowu coś tureckiego. :) Tak przynajmniej zakładam, bo znalazłam na blogu u Binnur


Składniki:

2  średniej wielkości cukinie, starte na tarce, na dużych oczkach, odsączyć nadmiar wody
400 g ugotowanych ziemniaków, startych na tarce
1 łyżka posiekanego koperku
sól
pieprz

200 g startego sera mozzarella lub sera Asiago

oliwa z oliwek

Przygotowanie: 

Nastawić piekarnik na 200 stopni C. Wymieszać starte ziemniaki wraz z cukinią, koperkiem, solą i pieprzem w większym naczyniu. Posmarować formę do pieczenia odrobiną oliwy, przełożyć całość, wierzch posypać startym serem i piec do czasu aż wierzch będzie złoto-brązowy. Podawać jako samodzielne danie lub jako dodatek zamiast ziemniaków czy ryżu. 

Smacznego!

piątek, 30 kwietnia 2010

Cukinia, czosnek i cebula... i jeszcze makaron

Dawno mnie tutaj nie było. Brakuje mi czasu w życiu, aby wszystko zrobić jak trzeba według planu. Plan dość często zostaje odłożony i jest bardzo bezplanowo. A później wiadomo... brak czasu.
Sporo zrobiłam nowości przez ostatnie dwa miesiące, jednak nic nie wpisałam tutaj. Koniecznie muszę to nadrobić :)

Wiosna "podchodzi" do Szwecji bardzo małymi kroczkami. Temperatury są znacznie wyższe w ostatnich dniach, więc w końcu można odkurzyć "dwa kółka" i pojechać dalej na zakupy spożywcze. Pod domem w sklepie zawsze jest to samo i rzadko kiedy można dostać coś z Polski lub z Turcji. Czasami uda mi się kupić polskie pieczarki, ale to raczej od "święta". Jednak jakieś 5 km stąd są sklepy, które stanowią dla mnie kopalnię pyszności z różnych stron świata i w dodatku za bezcen.. no prawie :)

W zeszłym tygodniu będąc na krótkiej i tej pierwszej w tym roku wycieczce rowerowo - zakupowej, udało mi się zakupić piękną cukinię w szokująco niskiej cenie. Cukinia poleżała tydzień w lodówce, bo czekała na swój dzień. Ten nadszedł dzisiaj.
W sumie miała być z cukini zapiekanka według Marghe (patrz forum Mniamowe i wątek z wyzwaniami), jednak coś ten dzisiejszy dzień specjalnie pieczeniowy się nie okazał i stanęło na makaronie.


Do dzisiaj nie wiedziałam, że cukinia może być aż taka dobra. Powalająca wręcz, a prostota aż razi.
Aby uzyskać ten wspaniały efekt to trzeba mieć:

2 duże cukinie
1 dużą cebulę
6 ząbków czosnku (co najmniej!)
około 150 ml bulionu z oliwy z oliwek z ziołami lub po prostu bulionu warzywnego
1 łyżkę mąki kukurydzianej lub pszennej
olej słonecznikowy i masło (po jednej łyżce)
sól
pieprz czarny
pieprz cayenne
zioła prowansalskie
śmietankę słodką co najmniej 30% (ilość zależy od gustu)

makaron na około 4 porcje

mozarella
parmezan

Przygotowanie:

Gotuję makaron al dente.
Z jednej cukini wycinam cieniutkie paseczki, najlepiej użyć do tego obieraczki do warzyw. Następnie paseczki cukini podsmażam na niewielkiej ilości oleju dodając sól i pieprz. Odstawiam na bok gdy gotowe.
Drugą cukinię kroję na mniejsze plasterki. Cebulę siekam na drobno. A czosnek kroję w plasterki. Podgrzewam olej z masłem na patelni i cukinie wraz z cebulą i czosnkiem smażę mieszając czasami, aby składniki nie przypiekały się, nie brązowiały. Przyprawiam według gustu. Gdy woda z cukini wyparuje prawie całkowicie to oprószam mąką i mieszam. Dodaję bulion i duszę wszystko razem do miękkości. Gdy jest już gotowe to dolewam śmietanki.
Na koniec wszystkie składniki miksuję blenderem na patelni i dodaję podsmażone paseczki cukini jak również ugotowany al dente makaron. Mieszam, podsmażam chwilkę i gotowe.
Podaję z mozarellą pokrojoną w kosteczkę i/lub parmezanem.

Smacznego!

niedziela, 14 lutego 2010

Sobotnie opróżnianie lodówki ...

Bywa czasami tak, że trzeba opróżnić lodówkę i ewentualnie też szafki kuchenne. Wczoraj zrobiłam takie mini opróżnianie kuchni. Z tego powodu na obiad był "fast food" czyli ...

Zapiekanka mięsna z makaronem

Proste i szybkie danie, żadne tam cuda azjatyckie tym razem.....

Wystarczy mieć:

220 g makaronu, np. Penne lub o innego
500 - 600 g mielonego mięsa wołowego
1 cebula
4 ząbki czosnku
200 - 300 g pieczarek
opcjonalnie: papryka, marchew, cukinia itp. pokrojone w plasterki lub kostkę
po 1 czubatej łyżeczce oregano i bazylii (można użyć gotowej przyprawy do pizzy)
sól, pieprz
5 łyżek pomidorowego puree lub krojonych pomidorów
300 g mozarelli lub/i opcjonalnie starty ser żółty
olej do smażenia


Przygotowanie: Zagotować makaron al dente. Posiekać cebulę i czosnek, podsmażyć chwilę na patelni, dodać pieczarki (i ewentualnie inne warzywa, jeśli chcemy dodać do zapiekanki) i dusić aż woda odparuje, pod koniec dodać trzy łyżki pomidorowego puree, dodać szczyptę soli i pieprzu. Mięso zarumienić na oleju, dodać przyprawy i dwie łyżki pomidorowego puree, dodać sól i pieprz.
Połowę mozarelli zetrzeć na tarce lub pokroić na mniejsze kawałki. Drugą połowę pokroić w plastry.
Naczynie żaroodporne wysmarować olejem. Przełożyć do niego ugotowany makaron, mięso, cebulę z czosnkiem i pieczarkami (oraz innymi warzywami) oraz startą część mozarelli (ser żółty). Wymieszać delikatnie wszystkie składniki w naczyniu. Zapiekać pod przykryciem przez około 20 minut. Wyjąć z piekarnika, wyłożyć na wierzch resztę mozarelli w plastrach i zapiekać bez przykrycia kolejne 5 minut.
To ile damy puree pomidorowego i czy dodamy warzywa dodatkowo to kwestia gustu. Podobnie z ilością mozarelli i sera żółtego.
Podawać na ciepło prosto z piekarnika.

Smacznego! :)