wtorek, 27 grudnia 2011

Langkawi

Jeśli już jestem w Malezji ...  Po Kuala Lumpur statek dopłynął do największej wyspy archipelagu na Morzu Andamańskim, około 500 km na północ od Kuala Lumpur. Langkawi jest tak piękne, że powiedziałam, że to jest moje miejsce na emeryturę. Klimat tropikalny, piękne kolory wokoło i ten błogi spokój. Zdjęć za wiele nie zrobiłam niestety, tak więc muszę tam koniecznie wkrótce wrócić. :)


Pierwszą atrakcja było muzeum ryżu wraz z polami ryżowymi.

Mrówki langkawijskie. :) 










Choinka bożonarodzeniowa.



Byliśmy w miejscu gdzie barwi się tkaniny metodą batik. Polega to na nakładaniu wosku na tkaninę i później kąpieli tej tkaniny w barwniku, który farbuje tylko te miejsca nie zawierające wosku. Tkaninę pokrywa się gorącym woskiem za pomocą patyczka, szpatułki czy tjantingu - specjalnego przyrządu do malowania na tkaninach.


Następnie tkaninę zanurza się w zimnej kąpieli barwiącej lub ręcznie koloruje jak widać na poniższym zdjęciu. Miejsca pokryte woskiem pozostają niezabarwione. Po wysuszeniu można nałożyć kolejną woskową fazę wzoru i ponownie barwić w ciemniejszym barwniku. Czynność tę można powtórzyć wielokrotnie. Po wykonaniu wzoru i jego pokolorowaniu tkaninę prasuje się przez biały papier. Batik to technika wykonywana przez pokolenia, najbardziej popularna w Azji i Indiach. Tkaniny w ten sposób barwione są dość drogie.


Kolejną atrakcją na wyspie był Podwodny świat Langkawi. Specjalne miejsce, w którym można zobaczyć z bliska wszystko co żyje w wodzie i nie tylko na archipelagu malajskim.






Koleżanka i kolega moich domowych papug. Piękne.

Fast food malezyjski, czyli ryż z suszoną rybą i jajkiem. Kompletnie to nie moje smaki. :) Ale spróbowac trzeba koniecznie.








Można było sobie zrobić zdjęcie z małym wężykiem.







Koniki morskie różnych rodzajów.












Dzieciaczki z Langkawi.











Brak komentarzy: