niedziela, 27 listopada 2011

Ciasteczka imbirowe "Gingersnaps"

Kilka dni temu koleżanka w pracy zapytała czy zamierzam upiec te ciastka z cukrem na wierzchu. Piekłam je już dwa razy w ilościach hurtowych. Moi szwedzcy koledzy bardzo lubią te ciastka, bo są nieźle przyprawione. :) Przepis mam spisany z forum na mniammniam.pl. Podawała go kiedyś anooska na forum, ale nie mogę go znaleźć, więc linka do oryginału nie podam.


Składniki:

440 g mąki pszennej
2 lyżeczki sody
0,5 lyżeczki soli
2 lyżeczki imbiru
1,5 lyżeczki cynamonu
0,75 lyżeczki mielonych goździkow
170g roztopionego i ostudzonego masła
ok. 220 g cukru, plus kilka łyżek dodatkowo do obtoczenia
ok 60 ml melasy lub ewentualnie miodu
1 duże jajko

Przygotowanie:

1. Wymieszac razem mąke, sodę, sól i przyprawy.
2. W osobnej misce wymieszać masło, cukier i melasę aż  składniki się połączą. Dodać jajko i wymieszać na jednolitą masę. Stopniowo dodawać mąkę z przyprawami, mieszając aż powstanie miękkie ciasto.  
3. Przykryć miskę folią i chłodzić w lodówce co najmniej 2 godziny.
4. Nagrzać piekarnik na 180 stopni.
5. Ze schłodzonego ciasta formować kulki wielkości orzecha włoskiego, każdą kulkę obtoczyć w cukrze i układać na blasze wyłożonej papieremm do pieczenia w odległosći ok. 3 cm od siebie.
6. Piec ok. 10 minut aż ciastka się "rozleją", a popekania nadal pozostaną wilgotne.
7. Wyjąć ciastka z piekarnika, ostudzić ok. 2 minut na blasze, następnie przełożyć na talerz lub kratkę.

Smacznego!

czwartek, 24 listopada 2011

Biscotti marchewkowe zatopione w gorzkiej czekoladzie

Jestem na etapie odkrywania szwedzkich magazynów kulinarnych. Codziennie kupuję jeden i się zaczytuję. Mają tego tutaj sporo, muszę przyznać. W jednym znalazłam te właśnie biscotti marchewkowe i niestety musiałam je zrobić. Nie było wyjścia ;) Fajne, bo inne, znowu marchewkowe. Czekolada tutaj nie jest konieczna, jednak dodaje tego czegoś. :) Przepis oryginalny można znaleźć w magazynie szwedzkim "Hembakat" nr 5/2011, wydanie papierowe.


Porcja na około 30 biscotti

Składniki:

200 g płatków owsianych
400 g mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
100 g brązowego cukru, najlepiej ciemnego
2 łyżki cynamonu
2 jajka
50 ml kwaśnej śmietany, 12%
150-200 g marchwi startej na tarce o małych oczkach
3 łyżki oleju słonecznikowego lub innego

ok. 150 g gorzkiej czekolady o wysokiej zawartości kakao

Przygotowanie:

1. Nastawić piekarnik na 225 stopni.

2. Wymieszać razem wszystkie suche składniki: płatki owsiane, mąkę, proszek do pieczenia, cukier i cynamon.

3. Dodać jajko i śmietanę do suchych składników. Wymieszać na jednolita masę.

4. Dodać marchew i olej.

5. Dużą formę do pieczenia wyłożyć papierem do pieczenia i posmarować masłem.

6. Wyłożyć ciasto na papier do pieczenia, tworząc trzy wałki o szerokości około 6-7 cm. Najlepiej to zrobić łyżką, bo ciasto może się kleić.

7. Piec 15 minut.

8. Każdy upieczony wałek pokroić na grubsze kromeczki. Przełożyć kromeczki na formę i suszyć w wyłączonym, ale nadal ciepłym piekarniku około 60 minut. Po 30 minut z każdej strony.

9. Rozpuścić czekoladę w kąpieli wodnej wkładając mniejszy garnuszek do większego z gotującą się wodą.

10. Ostudzone biscotti zatapiać do połowy w czekoladzie.

Smacznego!

środa, 23 listopada 2011

Biscotti bananowe

Takie tam sucharki bananowe. :) Nadmiar tego żółtego owocu zmusił mnie do ruszenia głową. A że dawno biscotti nie było, to nie zaszkodzi zrobić. Biscotti mają to do siebie, że mogą sobie leżeć tygodniami w pudełku czy słoiku i nic im nie będzie. Ba! Nawet jeśli poleżą dłużej to o wiele lepiej smakują! Odwrotnie jest jednak niestety z bananami. :)


Około 30 sucharków

Składniki:

450 g mąki pszennej
100 g cukru
2-3 duże banany, roztarte na pure
1 duże jajko
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
szczypta soli
ok. 100 g grubo posiekanych migdałów i orzechów pekanowych

Przygotowanie:

1. Ubić mikserem jajko z cukrem, aż masa bedzie puszysta, dodać ekstrakt z wanilii i banany. Wymieszać.

2. Suche składniki przesiać do osobnej miski i dodać do masy jajecznej, dobrze wymieszać.

3. Dodać migdaly i orzechy i połaczyć z masą.

4. Nastawić piekarnik na 200 stopni. Dużą formę wyłożyć papierem do pieczenia i wysmarować papier masłem.

5. Łyżką nałożyć na blachę ciasto tworząc dwa wałki ok. 6cm szerokie.

6. Piec około 20 minut aż ciasto zacznie sie rumienić.

7. Wyjąć i przestudzić chwilkę.

8. Używajac ząbkowatego noża pokroić ciasto na kromeczki, następnie ułożyc je na blasze i piec jeszcze przez około 5-10 minut po obu stronach.

Smacznego!

wtorek, 22 listopada 2011

Ryba smażona w porach

Jeśli jestem już przy rybach... Jedno z moich ulubionych dań o którym prawie już zapomniałam. Nie znam prostszego przepisu na tak smaczną rybę. A przepis pochodzi od pewnej Magdy z Mediolanu. "Starzy" forumowicze z Mniama na pewno wiedzą o kogo i jaki przepis chodzi. :)
Do tego dania pasuje tylko mięso białej ryby.


Porcja dla dwóch osób

Składniki:

400 g filetów białej ryby, moja ulubiona to tilapia :)
co najmniej 60 g masła
1 duży por, ładnie posiekany
sok z połowy cytryny
skórka otarta z połowy cytryny
sól
czarny pieprz

Przygotowanie:

1. Masło rozpuścić na dużej patelni. Wrzucić posiekanego pora i smażyć chwilkę.
2. Przesunąć pora na brzeg patelni. Dodać rybę. Przełożyć pora na rybę i smażyć rybę ok. 3 minut z każdej strony.
3. Przy końcu smażenia polać sokiem z cytryny. Doprawić lekko solą i czarnym pieprzem.
4. Podawać rybę w porach posypaną otartą skórką z cytryny.


Smacznego!

poniedziałek, 21 listopada 2011

Zupa rybna z koperkiem

Zupa rybna. Zdarzają się i takie zachcianki. :) A bardzo dawno temu już nie jadłam takiej zupy, z białej ryby. Pycha. Szczególnie na jesienny wieczór. Prosto i szybko.



Porcja dla 4 osób

Składniki

1 cebula
4-6 ziemniaków
ok. łyżek oliwy z oliwek
ok. 1 litra bulionu rybnego lub ewentualnie warzywnego
400-500 g białej ryby, np. tilapia, panga, dorsz lub innej
4-5 łyżek śmietanki słodkiej, co najmniej 22%
3-4 łyżki posiekanego świeżego koperku
cytryna
 
Przygotowanie:
 
1. Obrać i posiekać cebulę.
2. Obrać ziemniaki i pokroić w małą kostkę lub zetrzeć na tarce o grubych oczkach.
3. Na oliwie zeszklić cebulę. Dodać ziemniaki i smażyć całość przez chwilkę. Dodać bulion i gotować ok. 5 - 7 minut.
4. Dodać rybę i gotować pod przykryciem około 10 minut, lub do czasu aż ryba będzie gotowa.
5. Dodać śmietanę, koperek, doprawić solą i pieprzem.
6. Podawać zupę z kawałkiem cytryny.
 

Smacznego!

niedziela, 20 listopada 2011

Ciasto machewkowe z orzechami i pomarańczą

Kiedyś już pisałam o tym, że co jakiś czas dostaję pocztą gazetkę z przepisami pt. "Salt & Peppar". Zawsze znajdę w niej coś fajnego. Przepisy są zazwyczaj bardzo proste i zawsze się udają.
Tym razem znalazłam w niej przepis na ciasto marchewkowe bez tłuszczu i z dodatkiem pomarańczy. Parę lat temu piekłam ciasto marchewkowe w ilościach hurtowych na potrzeby pewnej kafejki w Stockholmie. :) W szwedzkich kafejkach nie może zabraknąć ciasta marchewkowego, to jest po prostu standard, który musi być zachowany. Tylko, że to tradycyjne szwedzkie ciasto marchewkowe przygotowywane jest zazwyczaj na oleju.
W tym jednak cieście marchew, sok z marchwi, tłuszcz z orzechów laskowych oraz skórka pomarańczowa powodują, że ciasto jest bardzo soczyste. Tak więc dodatkowego tłuszczu nie potrzeba. Uważać jednak należy z ilością cukru, bo glazura na cieście powoduje, że ciasto może być przesłodzone w efekcie końcowym. :)



Porcja 10 - 12 kawałków

Składniki:

ciasto:

masło i bułka tarta do posypania formy
150 g orzechów laskowych
3 jajka
200 g cukru (lepiej dać mniej cukru, jeśli ciasto będzie polewane glazurą pomarańczową!)
150 - 200 g startej marchwi
skórka otarta z jednej dużej pomarańczy
100 g mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia

glazura pomarańczowa:

250 g cukru pudru
ok. 1,5 - 2 łyżki soku z pomarańczy

kandyzowana skórka pomarańczowa (opcjonalnie):

1 pomarańcza
3 łyżki cukru

Przygotowanie:

1. Nastawić piekarnik na 180 stopni. Przygotować formę o pojemności co najmniej 1,5 litra. Formę wysmarować masłem i posypać bułką tartą.

2. Na średnio nagrzaną, suchą patelnię wrzucić orzechy i prażyć, aż skórka zacznie odchodzić.
Przełożyć orzechy na ręcznik papierowy, zawinąć i ugniatać na blacie, aby skórka odpadła. Posiekać orzechy wraz ze 100 g cukru. Można użyć blendera lub malaksera.

3. Ubić jajka z pozostałym cukrem na puszystą masę, aż podwoi swoją objętość.

4. Dodać do jajek orzechy, marchew, skórkę pomarańczową i na końcu mąkę z proszkiem do pieczenia.

5. Przelać ciasto do formy i piec w niższej części piekarnika około 40-45 minut. Sprawdzić patyczkiem czy ciasto jest gotowe/suche w środku.

6. Przygotować kandyzowaną skórkę pomarańczową. Zetrzeć skórkę na dużych oczkach tarki. Zagotować sok z pomarańczy z 3 łyżkami cukru. Dodać startą skórkę z pomarańczy i gotować 5 - 10 minut. Odcedzić.

7. Na samym końcu przygotować glazurę pomarańczową. Zmiksować cukier puder z sokiem pomarańczowym.

8. Ostudzone ciasto ozdobić glazurą i skórką kandyzowaną.



Smacznego!

sobota, 19 listopada 2011

Szarlotka w marcepanowym cieście

Czy są tacy, którzy szarlotki nie lubią? Nie uwierzę dopóki nie zobaczę. A przepisów na to ciasto jest chyba tyle ilu jest jej zwolenników. Ja tym razem wypróbowałam połączenie z masą migdałową w cieście. Ciasto jest podobnie kruche jak przy tradycyjnym kruchym sieście na szarlotkę. Jednak nie trzeba ciasta chłodzić, więc czas przygotowania jest o tę godzinkę krótszy. Świetna sprawa dla wszystkich, którym spieszno, a muszą mieć szarlotkę na wczoraj. :) Przepis poniżej pochodzi od mniamowej Bajaderki. :)


Składniki: 
ciasto:
ok. 700 g mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
100-150 g cukru (dopasować ilość cukru do masy migdałowej, aby nie przesłodzić ciasta)
100 g masy migdałowej/marcepanowej
ok. 220 g zimnego masła
1 duże jajko
0,5 łyżeczki ekstraktu z migdałów
1 łyżka soku z cytryny

 ok. 1 lyżki bułki tartej

 nadzienie:
ok. 60g masła
ok. 100 g brązowego cukru, ilość zależy od tego jak bardzo jabłka są słodkie
1 lyżka soku z cytryny
skórka otarta z 1 cytryny
1 łyżeczka cynamonu lub więcej wedle gustu
0,5 łyzeczki mielonej gałki muszkatołowej lub mniej, gałka potrafi zepsuć smak ciasta
8-12 jabłek (tak ok. 1200 - 1500 g), obranych, wypestkowanych i pokrojonych na ćwiartki

dodatkowo:
1 lyżka mąki ziemniaczanej
4 lyżki Calvadosu (lub innej jabłkowej brandy czy po prostu brandy lub koniaku)

Kruszonka migdałowa:

60g zimnego masla
ok. 100g cukru
ok. 100g mąki pszennej
100g migdałów

Przygotowanie: 
Najpierw przygotować nadzienie 
1. W dużym rondlu roztopić masło, dodać cukier, sok i skórkę z cytryny, cynamon i gałkę. Dodać jabłka i dobrze delikatnie całość wymieszać.

2. Jabłka gotować odkryte, mieszając od czasu do czasu, aż jabłka będą miękkie, około 15 minut.

3. W miseczce rozpuścić mąkę ziemniaczaną w brandy, dodać do jabłek i chwilę podgotować aż masa zgęstnieje. Odstawić do przestudzenia.

Kruszonka migdałowa
4. Posiekać migdały, połączyć je razem z masłem, mąką i cukrem. Konsystencja powinna mieć konsystencję grubych okruchów. 

5. Rozgrzac piekarnik do 180ºC. Wysoką (ok. 6 cm) formę o średnicy 23-25cm wysmarować masłem.

Przygotować ciasto
6. Wymieszać razem mąkę, proszek do pieczenia, cynamon i cukier.

7. Dodać masę migdałową oraz masło i posiekać nożem.

8. Dodać jajko, ekstrakt migdałowy i sok z cytryny, wymieszać (wyrobić) wszystko razem aż masa połączy się w jedną całość.
9. Podzielić ciasto na dwie części. Ok. 2/3 ciasta rozwałkować i wyłożyć nim spód oraz boki formy do 6 cm.

10. Posypać tartą bułką. Wyłożyć następnie nadzienie, rozprowadzając równo. Jabłka posypać kruszonką migdałową.

11. Pozostale 1/3 ciasta rozwałkować w koło o średnicy troszkę większej niż forma. Położyć na wierzch ciasta i dokładnie zlebić boki ciasta. Zrobić kilka nacięć cieńkim nożem na wierzchu i wstawić do piekarnika.

12. Piec do zarumienienia około 40-50 minut.

13. Przestudzić w formie.

14. Podawać jeszcze lekko ciepłą z lodami lub sosem waniliowym.

Smacznego!

piątek, 18 listopada 2011

Zupa krem z marchwi z curry i imbirem

Długo zastanawiałam się nad przygotowaniem tego kremu z marchwi, ponieważ za gotowaną marchwią nie przepadam. Surową i owszem mogę jeść w dużych ilościach, jednak gotowana marchew jest zbyt mdła i za miękka dla mnie.
Dzisiaj zdecydowałam się zrobić ten krem i powiem szczerze, że dawno tak smacznej zupy nie jadłam. Polecam szczególnie na zimowe wieczory. Imbir i curry bardzo rozgrzewają i dodają takiego orientalnego "touch" dla tego kremu, limonka z kolei dodaje świeżego posmaku. :)


Składniki:

500-600 g marchwi
1 duża cebula
1 kawałek korzenia selera (ok. 150 g)
1 łyżka oliwy
1 ząbek czosnku
1 łyżeczka przyprawy curry
ok. 1 łyżki startego imbiru
ok. 1 litra bulionu warzywnego lub z kurczaka
0,5 łyżeczki soli
skórka otarta z 1 limonki i sok z niej wyciśnięty

dodatkowo:
ok. 150 ml jogurtu typu greckiego

Przygotowanie:

1. Posiekać cebulę i czosnek. Obraną marchew i seler zetrzeć na tarce o małych oczkach.

2 Rozgrzać oliwę w dużym garnku i zeszklić cebulę, dodać czosnek, marchew i selera.

3 Doprawić przyprawą curry i dodać starty imbir. Podsmażyć chwilkę jeszcze.

4. Wlać bulion do garnka i gotować ok. 20 minut.

5. Odlać bulion przez sito do osobnego naczynia. Ugotowane warzywa rozetrzeć blenderem na pure.

6. Dodawać po trochu bulionu, aby krem nie był zbyt gęsty. Nie wlewać całego bulionu, bo krem będzie zbyt rzadki.

7. Podgrzać krem ponownie. Doprawić solą i sokiem z limonki.

8. Wymieszać jogurt ze startą skórką z limonki.

9. Podawać krem z "kleksem" z jogurtu. :)


Smacznego!  

czwartek, 17 listopada 2011

Galata Meyhanesi - Istanbul

Again something about Istanbul. :) Should I change the name of this blog to "Istanbul and food"? :)
I have decided to write this post in english.  The main reason is that two persons who told us about the Galata Meyhanesi can not speak polish.


I would like to thank you, Nebahat and Gülden, for the recommendation of this wonderful place. I can truly say that Galata Meyhanesi is one of the best I have visited, because of food and atmosphere.


So I can absolutely recommend it forward to all of you who wants to eat good and listen to turkish live music in Istanbul. This restaurant is well located perpendicular to well known street namely İstiklâl Caddesi, close to Galata Tower , so it can not be a problem to find it.


We were there five hours. Yes... we were eating our dinner five hours... :) It doesn't happen everyday! We already were there at 7 pm (they open at 7 pm :) ) and we stayed until midnight. Too much good food and too much good music! 



They have only fixed menu in the restaurant, but this is good, to try many different kind of turkish food and it was the meaning actually.



Eight different types of Meze, toast bread and beer - Efes of course.




After meze we thought that we are close to finish of the dinner, but it was the beginning of the dinner.
So besides meze we ate even two types of starters (some kind of fish and pan-fried white cheese), and main course, and after that it was dessert  with some fruit alternatives. And we had six Efes per person...




Does it look like too much food? :)

Everything was so good, maybe it wasn’t so dramatic as Meg Ryan’s big moment at Katz’s Deli in “When Harry Met Sally”, but some kind of guttural moan of pleasure was detected from our table when we tasted all these types of meze and then starters. We ate more meze than we could report, while most are fine, few can be considered orgasmic. :)


Anyway, I have almost forgotten the important one, if you want to eat there (and listen to music!), don’t forget to book a table. We wanted to eat there on Saturday, but there was no place. Unfortunately, restaurant is closed on Sundays so we had gotten to go there on Monday.


Master of masters. What a voice! Truly amazing!



There were not so many guests and everybody had a good fun. After 10 pm all guests started to sing and some of them danced (we can't turkish songs, unfortunately! :) ).

And this is a birthday cake for my firend. She is 18 now. ;)



And the birthday gift from Galata Meyhanesi. :)


And below one of the short movies. Happy Birthday in turkish (?), I guess so. More movies from restaurant on http://www.youtube.com/ Search for "Galata Meyhanesi" on the youtube.




Exactly one month ago today, we were there, 17/10/2011. :)

poniedziałek, 14 listopada 2011

Ciasteczka owsiane z rodzynkami i sezamem

Czy ktoś z Was słyszał kiedyś o zdrowych ciastkach? :) Nie mam zamiaru tutaj opisywać ciasteczek owsianych jako zdrowych, bo to po prostu węglowodany, podobnie jak inne ciastka. Zawierają cukier, białą śmierć oraz mąkę i inne tam takie nielubiane przez dietetyków. No to teraz już nieźle nabroiłam tym opisem...
Nie ma co się rozdrabniać. Upiekłam te ciastka, bo musiałam coś upiec. Tak już mam po prostu. :) Poza tym muszę nieco potrenować ciasteczkowanie, po pierwsze bo święta idą, a po drugie, że zmiana w życiu się szykuje i branża zawodowa może się nieco zmienić lub raczej ulec nieznacznemu rozszerzeniu. (O tym będzie, gdy to już nastąpi :) ) Tak więc ciasta, ciastka i ciasteczka mogą gościć coraz częściej na tym blogu. :)
Poza tym ciasteczkowanie to świetna zabawa, szczególnie w silnych stanach stresu. Polecam! :)


Porcja około 30 ciasteczek

Składniki:

100 g masła w temperaturze pokojowej
ok. 70 g cukru
ok. 60 g brązowego cukru
2 łyżeczki cukru z prawdziwą wanilią lub/i 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (opcjonalnie)
1 jajko
2 łyżki kwaśnej śmietany 12%
120 mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
200 g płatków owsianych
3 łyżki sezamu
100 g rodzynek 

Przygotowanie:

1. Utrzeć masło wraz ze wszystkimi cukrami oraz ekstraktem z wanilii, jeśli jest dodawany.
2. Dodać jajko oraz śmietanę.
3. Przesiać mąkę oraz proszek do pieczenia i dodać do masy. Wymieszać.
4. W osobnej miseczce zalać rodzynki wrzątkiem i odczekać ok. 5 minut aż zmiękną.
5. Dodać płatki owsiane i sezam. Wymieszać.
6. Na samym końcu dodać rodzynki i całość delikatnie wymieszać.
7. Formę do pieczenia wyłożyć papierem do pieczenia.
8. Formować kulki wielkości orzecha włoskiego i kłaść na papierze w odległości około 2-3 cm od siebie. (Jeśli masa jest zbyt rzadka, aby formować kulki, to można dodać troszkę mąki lub więcej płatków owsianych, według gustu)
9. Piec około 10 - 12 minut, aż ciasteczka się lekko zezłocą. Przełożyć na siateczkę lub talerz i ostudzić.


Smacznego!

niedziela, 13 listopada 2011

Kurczak z warzywami w czerwonym curry

To danie bardzo pasuje jako setny wpis na tym blogu. Po pierwsze dlatego, że tego kurczaka przygotowywałam już co najmniej setkę razy, a po drugie to jest prawdopodobnie jedno z najprostszych i najszybszych dań w kuchni tajskiej jakie znam. Ponadto jedno z moich absolutnie ulubionych. :)



Porcja dla 4 osób

Składniki:

ok. 600 g filetów z kurczaka
1 - 2 łyżki czerwonej pasty curry

1 łyżka oleju lub masła klarowanego (ghee)
ok. 1 łyżki posiekanego (lub startego) świeżego korzenia imbiru
4-6 ząbków czosnku, ładnie posiekanego
1 duża cebula, ładnie posiekana

400-500 ml mleka kokosowego
100-150 ml śmietany słodkiej co najmniej 30%
1-2 łyżki sosu rybnego

1 duża marchew
1 łodyga selera naciowego
1 papryka czerwona lub pomarańczowa
1 średnia cukinia

sól
czarny pieprz

Przygotowanie:

1. Kurczaka pokroić na mniejsze części, przełożyć do miski i wymieszać z pastą curry. Uwaga z pastą curry, można trafić na bardzo łagodną lub bardzo ostrą, dlatego nie sprecyzowałam dokładnie ilości pasty. Czasami dodanie pół łyżeczki pasty więcej może zepsuć całość. Zależy jak bardzo pikantnie ma być. Więcej pasty można dodać przy końcu, jeśli jest zbyt łagodne. Odstawić kurczaka na co najmniej 30 minut w chłodne miejsce.

2. Na oleju lub maśle zeszklić cebulę. Dodać imbir i czosnek i smażyć jeszcze przez chwilę.

3. Dodać kurczaka i smażyć na dużym ogniu ok. 6 minut, przewracając często. Dodać mleko kokosowe, wymieszać, zagotować, zmniejszyć ogień i gotować około 5 minut na średnim ogniu.

4. Obrać marchew i pokroić w plastry, wrzucić na patelnię. Gotować dalsze 2-4 minuty.

5. Umytą cukinię pokroić w grubsze plastry i równiez wrzucić na patelnię. Zwiększyć nieco ogień.

6. Pokroić selera i paprykę w kostkę, wrzucić na patelnię. Gotować jeszcze chwilę.

7. Wlać sos rybny i wymieszać. Dodać śmietankę. Doprawić solą i pieprzem.

8. Można dodać trochę wody lub więcej śmietanki, jeśli danie wyszło zbyt ostre. Z kolei jeśli danie okazało się zbyt łagodne, to można zwiększyć ilość pasty curry i dodać przy końcu gotowania, dobrze całość mieszając.

Smacznego!

sobota, 12 listopada 2011

Muffiny bananowe z orzechami i suszoną żurawiną

Najlepsze muffiny jakie jadłam, ale muszę od razu zaznaczyć, że nie przepadam za tego rodzaju wypiekami. Lubię, ale nie szaleję. Jednak te bananowe, według przepisu Bajaderki mogę jeść bez końca. A gdy poleżą kilka dni, to są znacznie lepsze. Orzechy włoskie pasują do nich wspaniale, ale nie zaszkodzi dodać troszkę suszonej żurawiny dla przełamania smaku. A do tego wszystkiego, nie trzeba zbyt wiele czasu poświęcić na ich wykonanie. Czegóż więc chcieć więcej? :)


Składniki:

ok. 350 g mąki pszennej
1,5 lyżeczki sody oczyszczonej
szczypta soli
0,25 lyżeczki startej galki muszkatalowej
4 bardzo dojrzale banany, roztarte na pure
ok. 120 g cukru
ok. 70g brązowego cukru
120 g rozpuszczonego masla
50 ml mleka
1 jajko
ok. 150 g posiekanych orzechów włoskich
ok. 100 g suszonej żurawiny

Przygotowanie:

1. Rozgrzać piekarnik do 190ºC.
2. Przygotować foremki na muffiny.
3. Mąkę, sodę, sól przesiać do miski, dodać gałkę oraz orzechy* i wymieszać.
4. Banany dobrze rozetrzeć, dodać do nich oba rodzaje cukru, roztopione masło, mleko, jajko i żurawinę, wymieszać i dodać do suchych składników.
5. Masę delikatnie wymieszać, tylko do połączenia obu mas i rozdzielić równomiernie do przygotowanych foremek.
6. Piec około 20-25 minut, aż bedą lekko zarumienione i suche w środku.
*Orzechy można podzielić na połowę. Jedną część dodać do ciasta, a drugą do posypania po przełożeniu do foremek. Punkt 5.


Smacznego!

niedziela, 6 listopada 2011

Duszona soczewica z grzybami i gremolatą

Uczepiłam się ostatnio kuchni tureckiej, to teraz będzie z troszkę innej "bajki" znowu. Niby włoskie klimaty zmieszane nieco z blisko-wschodnimi relacjami. Wcale to nie jest mieszanka wybuchowa. Podobna mentalność, podobne smaki. Smaczne i lekkie danie.
Nie wiem jak bardzo soczewica we Włoszech jest lubiana i stosowana w kuchni. Nie znam się na kuchni włoskiej. Jednak postanowiłam coś wykombinować, bo wszystkie rodzaje soczewicy leżą na półce i czekają na swoje lepsze czasy. :) Dla "złamania" smaku wybrałam tutaj gremolatę, włoskie co nieco składające się z pietruszki, czosnku i otartej skórki cytryny. Pieknie się komponuje z całą reszt:) ).


Porcja dla 2 osób

Składniki:

1 duża cebula, ładnie posiekana
1 - 2 łodygi selera naciowego, pokrojonych w plasterki
1 duża marchew, pokrojona w plasterki
ok. 80 g zielonej soczewicy
ok. 300 ml wywaru warzywnego
ok. 130 ml białego wytrawnego wina lub ewentualnie wytrawnej sherry
1 liść laurowy
1 łyżka świeżego tymianku, ładnie posiekanego
ok. 300 g pieczarek lub ewentualnie innych grzybów, pokrojonych w plasterki
sól
czarny pieprz
oliwa z oliwek do smażenia lub olej słonecznikowy
ok. 1 łyżeczki soku z cytryny

gremolata:

1-2 łyżki posiekanej natki pietruszki
skórka starta z połowy dużej cytryny
1-2 ząbki czosnku

Przygotowanie:

1. Wypłukać soczewicę w zimnej wodzie kilka razy.

2. Podgrzać oliwę na patelni i usmażyć na niej cebulę wraz z marchwią i selerem, około 4-5 minut. Dodać soczewicę, wywar warzywny, wino, tymianek, liść laurowy. Doprawić pieprzem solidnie. Troszkę posolić (wywar może już być zbyt słony!). Doprowadzić do wrzenia i gotować na małym ogniu bez przykrycia około 20-30 minut.

3. Wymieszać składniki gremolaty.

4. Podgrza na patelni około 1 łyżki oliwy i dodać grzyby. Lekko posolić. Skropić sokiem z cytryny. Smażyć ok.3 minut, najlepiej na dużym ogniu, tak aby woda odparowała.

5. Podawać soczewicę z grzybami posypane gremolatą.

Smacznego!

sobota, 5 listopada 2011

Luksemburg

Czy może raczej Luxembourg? Najważniejsze, że wszyscy wiedzą o jakie miejsce na świecie chodzi, a pisownia niech pozostanie zagadką.
W każdym razie postanowiłam pokazać kilka zdjęć z Luksemburga, gdzie byłam w kwietniu 2005 roku. Wszystko przez to, że tam po raz pierwszy właśnie zakochałam się w indyjskim jedzeniu. :) Niestety zdjęć jedzenia ani restauracji nie mam, bo po pierwsze zdjęcia robiłam moim pierwszym cyfrowym aparatem, a po drugie wpadliśmy do tej restauracji bardzo nagle. W dodatku, to było, pamiętam, przed godziną pietnastną i kończyli serwować lunch. Nam się udało. I powiem Wam, że pierwszy raz w życiu jadłam takie smaczne indyjskie jedzenie. Nadal pamiętam smak i zapach i teraz gdy jestem w indyjskiej knajpce czy restauracji to ciągle porównuję do tego indyjskiego lunchu w Luksemburgu.
A samo państwo-miasto jest bardzo zielone. Chociaż to był wtedy kwiecień i było dość zimno i pochmurnie, to jest na co popatrzeć. Szczególnie ujęły mnie te mosty. Dużo mostów i albo patrzymy w dół albo do góry. Poniżej kilka fotek szaro-burych z pięknego Luksemburga.
Chyba czas wybrać się tam na dłużej (byłam zaledwie kilka godzin wtedy) i sprawdzić czy indyjska restauracja nadal jest i czy nadal jest taka dobra. A może ktoś zna i wie o jakiej restauracji piszę? Nie może być przecież wiele indyjskich restauracji w tak małym mieście. :)