czwartek, 23 czerwca 2011

Cunard

No właśnie, co to takiego? A dokładnie Cunard Line to brytyjskie przedsiębiorstwo żeglugowe obsługujące statki wycieczkowe takie jak Queen Mary czy Queen Elizabeth. Dzisiaj do Stockholmu zawitał zwodowany w 2007 roku Queen Victoria.



Ponieważ raz do roku bywamy na jakimś rejsie i zawsze kupujemy bilety w jednym biurze turystycznym, więc z tej też okazji zapraszani jesteśmy na lunch na któryś ze statków, który ma akurat przystanek w Stockholmie. Biuro przysyła nam listę statków z datami, kiedy przybywają do Stockholmu. Trzeba podać kilka opcji i zostaje się zakwalifikowanym lub też nie na któryś ze statków.
Moja turecka połowa jest swego rodzaju wielbicielem wszelkiego rodzaju rejsów na tych wycieczkowcach, tak więc nie ma przebacz, co najmniej raz do roku gdzieś płyniemy. Na szczęście jest on nie tylko wielbicielem, ale także specjalistą od wyszukiwania niskich cen na tego rodzaju podróże. Jakoś tak wychodzi zawsze, że rejsy rezerwujemy zazwyczaj od tego samego, dużego biura turystycznego w Stockholmie. Dzięki temu zapracowaliśmy na rabaty i kolejne lunche na statkach. :) Baki ogromnie chciał zobaczyć Cunarda od środka, poczuć trochę luksusu i dzisiaj miał tę okazję. Pogoda trochę nie dopisała, bo przemokliśmy do suchej nitki zanim dotarliśmy do portu.

No ale co dokładnie z tym Cunardem... Co roku zaznaczaliśmy na liście, że chcielibyśmy zobaczyć od środka któryś ze statków Cunarda i zjeść tam lunch. Jednak co roku jest tylu chętnych na zobaczenie Cunarda, że niestety dotychczas nam sie nie udawało. Były inne statki, m.in. amerykańsko-norweska firma Royal Carribbean, któremu pozostaniemy lojalni. :) Była też włoska Costa, z którą płynąć już chyba raczej nie chcemy (m.in. powodu braku pomidorów na śniadanie :) ). Ale o tym kiedy indziej.
No i dzisiaj udało nam się, w końcu, odwiedzić jeden ze statków Cunarda - Queen Victoria. Powiem krótko, żadna rewelacja. Wystrój statku bardzo angielski, powiedziałabym raczej staro-angielski. Wszystko w brązach, drewnie i złocie. Jak na mój gust to trochę zbyt jednolite, nie ma za bardzo na czym "oka zawiesić".
Rejsy na statkach Cunarda są jedne z najdroższych na świecie i po dzisiejszym oglądaniu statku nie rozumiem dlaczego są takie drogie.



Zawsze przed lunchem robiony jest tzw. "visning" czyli zwiedzanie statku. Jakiś manager ze statku oprowadza przed lunchem całą grupę opowiadając o statku, próbując, oczywiście, jak najlepiej "sprzedać produkt". Pani, która nas oprowadzała opowiadała o statku używając ciągle tych samych słów "this is very popular here, as well", nie ważne o której części statku opowiadała. Ponadto co chwilę opowiadała, że za coś trzeba zapłacić extra. Na przykład, aby dostać miejsce w loży w teatrze to trzeba zapłacić 70 dolarów za osobę za wieczór.



Ponadto na statkach Cunarda są dwie klasy, z czym nie spotkałam się wcześniej na rejsach. To oznacza, że osoby z niższej klasy nie mogą korzystać z części dla tej lepszej klasy. Tak więc osoby klasy 1 mają zapewnione własne restauracje, własny night club itd. Zabawne, że za korzystanie z tej własnej części muszą dodatkowo zapłacić. Na pewno grupa docelowa klasy pierwszej na tych statkach jest dokładnie określona i mowa tutaj jest niewątpliwie o osobach bardzo bogatych.
Nasze wrażenie po odwiedzinach dzisiejszych jest takie, że nie skorzystamy i nie popłyniemy z Cunardem. Taki nowoczesny Titanic, gdzie średnia wieku wśród gości to 70 lat. Może za jakieś 25 lat zechcę popłynąć z tą firmą, ale na pewno nie teraz. Cóż, turecka połowa, również doznała rozczarowania. W porównaniu do statków Royal Carribean to naprawdę żadna rewelacja, szczególnie, gdy Royal oferuje więcej i za połowę tej sumy którą proponuje Cunard. Ponadto nie ma dodatkowych opłat na Royalu, kupuje się bilet i nie trzeba więcej za wiele myśleć i jakiś dodatkowych kosztach na statku. A poza tym średnia wieku na Royalu to 40 lat.)
Na statku jest tylko jeden mały basen, do którego nie można skakać (patrz ostrzeżenie! :) ). Zdziwiłabm się, gdyby ktoś zechciał skakać do tego basenu.  Poniżej widok na Stockholm ze statku. 





 A co było na lunch? Menu poniżej... (Zdjęcia jedzenia takie sobie, bo mój aparat nie wyrabia w pomieszczeniach i podczas pstrykania należy wstrzymać oddech :) )

Zamówiliśmy różne dania, aby móc popróbować wszystkiego po trochu.
Na przystawkę wzięłam szparagi z mozarellą. I bez zachwytów.


Pieczone grzyby z krabem na przystawkę jako drugi wariant... Ciekawe smaki...

 Danie główne to łosoś z krewetkami i szpinakiem... Ależ się najadłam, to była porządna porcja i łosoś świetnie upieczony...

Polędwica wołowa z warzywami. Bardzo smaczne. :)



 Lub tarta z jabłkami i lodami waniliowymi...


Statki Cunarda polecam wszystkim, którzy nie mają co robić z pieniędzmi i bardzo lubią luksus, no i angielski styl. :)

Brak komentarzy: